- Strona główna
- Wywiady
- Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość
- Klub Parlamentarny Koalicja Obywatelska – Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni
- Koalicyjny Klub Poselski Lewicy (Nowa Lewica, Razem)
- Koło Poselskie Konfederacja
- Koło Parlamentarne Polska 2050
- AgroUnia Michał Kołodziejczak
- Prezydent RAFAŁ PIECH PJJ
- Wolni Ludzie
- GRZEGORZ BRAUN KONFEDERACJA















Siedzę teraz przy kuchennym stole i patrzę na ten śnieg za oknem. Zawija całe osiedle w taką cichą, białą kołdrę. A w mojej głowie wciąż huczą maszyny z hali, której już nie ma. Zwolnili mnie, jak i połowę załogi, trzy miesiące temu. “Restrukturyzacja” – tak to ładnie nazwali. Czterdzieści siedem lat na karku, dwadzieścia dwa w jednym miejscu, a nagle jesteś nikomu niepotrzebny. Przez pierwszy miesiąc jeszcze jakoś się szło, oszczędności były. Potem już tylko liczenie każdej złotówki, żeby starczyło na rachunki i dla dzieci. Synek ma podręczniki, córka buty na WF. A ja? Ja miałem coraz większą czarną dziurę w brzuchu od tego strachu. Strachu, że zawiodłem. Że nie potrafię.
Pewnego wieczoru, jak już żona z dziećmi spała, tak szperałem po necie bez celu. Szukałem ogłoszeń, ale w moim fachu w okolicy pustki. I tak, klikając bezmyślnie, trafiłem na coś, o czym tylko słyszałem. Kasyno online. Nigdy wcześniej nie grałem. Uważałem to za głupotę. Ale w tamtej chwili czułem się tak dołująco bezradny, że pomyślałem – a co mi szkodzi? Przecież już jestem na dnie. Wpisałem w wyszukiwarkę to, co znalazłem w jakimś forum: vavada рабочее зеркало. Chodziło o to, żeby wejść, jak główna strona nie działa. To był mój pierwszy krok. I tak się zaczęło.
Zarejestrowałem się, wpłaciłem sto złotych – ostatnie, które odłożyłem sobie “na czarną godzinę”. Serce waliło mi jak młot. Wybrałem prostą grę, automaty o jakiejś tematyce przygodowej. Pierwsze spiny, i nic. Dziesięć, piętnaście złotych w dół. Już miałem kląć i zamykać stronę, poczucie porażki było kompletne. Ale zostałem. I wtedy, przy może dwudziestym spinie, zobaczyłem te obracające się symbole, dźwięk, animację… Nagle na ekranie pojawiła się wygrana. Nie jakaś wielka, dwieście kilkadziesiąt złotych. Ale dla mnie w tamtej chwili to była fortuna. To uczucie… To był pierwszy raz od miesięcy, kiedy poczułem przypływ adrenaliny, który nie był związany ze strachem, ale z nadzieją. Głupia, może naiwna, ale nadzieja.
Nie wypłaciłem od razu tej wygranej. Część zostawiłem, żeby pograć dalej. I tu był mój błąd i moja lekcja w jednym. Bo przez następny tydzień bywało różnie. Były dni, kiedy przegrywałem te dwieście złotych i jeszcze dołożyłem sto. Były chwile zwątpienia i wstydu przed samym sobą. Ale nauczyłem się jednego – granica. Wyznaczyłem sobie twardą zasadę: gram tylko wieczorami, maksymalnie godzinę, i nigdy nie przekraczam pewnej, małej kwoty. To przestało być dla mnie desperacką ucieczką, a stało się… no, jakimś dziwnym hobby. Miejscem, gdzie mogłem na chwilę zapomnieć o CV i odmowach.
A potem przyszedł ten jeden wieczór. Pamiętam, że za oknem było już ciemno, śnieg przestał padać. Zostawiłem sobie może ze sto złotych na grę. Włączyłem inny automat, z jakimiś skarbami. I zaczęło się. Małe wygrane, bonusy, darmowe spiny. Ekran żył. Liczba na koncie rosła w sposób, który wydawał mi się nierealny. Sto, pięćset, tysiąc, dwa… Przestałem oddychać. Kiedy w końcu skończyła się seria bonusów, na moim koncie gracza było ponad pięć i pół tysiąca złotych. Pięć i pół tysiąca. To było jak sen.
Wypłaciłem wszystko. Procedura zajęła może z dzień. Kiedy zobaczyłem przelew na swoim koncie bankowym, usiadłem na krześle w kuchni i po prostu płakałem. Z ulgi. Pierwsze, co zrobiłem, to spłaciłem zaległą ratę za pralkę. Potem kupiłem dzieciom te buty i podręczniki, o których mówiłem. Zabraliśmy się całą rodziną na pizzę – pierwszy raz od pół roku. Żona pytała skąd, powiedziałem, że dostałem zaliczkę za dorywczą robotę. Część pieniędzy odłożyłem. I… przestałem grać. Na dobre.
Czy to była głupota? Pewnie wielu by tak powiedział. Dla mnie to był dziwny, kręty zbieg okoliczności, który dał mi oddech w najgorszym momencie. Dał mi nie tyle pieniądze, co przekonanie, że nawet gdy wszystko zawodzi, to czasem trzeba złapać się jakiejś gałęzi, nawet tej niepewnej. I że szczęście może przyjść z najmniej oczekiwanej strony. Teraz, gdy znów szukam pracy, ta myśl dodaje mi otuchy. A tamta strona, to vavada рабочее зеркало, którą czasem widzę w historii przeglądarki, przypomina mi nie o hazardzie, ale o tym jednym momencie, kiedy los się do mnie uśmiechnął, gdy już zupełnie przestałem w to wierzyć. I za to jestem mu, temu ślepemu trafowi, wdzięczny.